Dajcie sobie spokoj z tangiem, winem, czy stekiem. W tym kraju boska jest tylko 1 reka, choc czesto wystepuje w parze z jej wlascicielem.
Doleciec tutaj latwo nie bylo, gdyz odlegosc byla tak zacna, ze dzien musial potrwac 36h. Szczegolne zdziwienie wywolal fakt, ze opuszczajac Sydney (tam byla przesiadka) o godz 10, dolecielismy do BA dnia tego samego o godzinie okolo hmm 10.
Pierwsze 3 dni spedzamy u hosta, ktorego znajdujemy rzutem na tasme, mimo ze pierwsze zapytania do BA szly juz z 3 tygodnie temu. Naprawde lekko nie bylo.
O miescie mozna powiedziec, ze jest takie.. nasze, swojskie. Nie ma jakichs specjalnych sightsow, za ktore warto umierac. Dzielnica La Boca, gdzie niby lepiej nei chodzic samemu, jest zwykla dzielnica kibolowska z graffiti itp. San Telmo, centrum kulturowe z pokazami tango, ktore niestety w deszczu sie nie odbywaja. Cmentarzysko Recoleta wyglada jak dzielnica willowa i juz widzimy ta zazdrosc rodakow na widok taaakich pomnikow. A centrum jest urzekajaca aleja z 10 pasami ruchu w 1 strone i nieduzym carrefourem.
Kazdy sklep ma swojego ochroniarza (oddzwiernego, drzwi da sie otworzyc tylko od wewnatrz), a po godzinie 17 na drogi wyruszaja opancerzone furgonetki ´Prosegur´ przewozace jogurty, pomaranczki i troche kasy z bankow.
Jest 6 (slownie szesc) linii metra, rozbudowana komunikacja autobusowa i taksowkowa, brak korkow, wiec przemieszczanie sie nawet w godzinach szczytu nie stanowi problemu (o ile wogole wejdziesz do metra).
Zdecydowanie miasto dla nas, do zycia, do wloczenia sie, do chodzenia po knajpach (raczej drogo) po prostu do bycia mieszkancem.
Zwyklosc tego miasta powoduje, ze naprawde czujemy sie jak w domu i jak to bywa w takich przypadkach... ruszamy dalej.
Czy juz pisalismy, ze podoba nam sie w Buenos Aires?
A wogle to dotarlismy na zachod
KOSZTY: 1peso=ok 85groszy
bus z lotniska do centrum 2/os, metro 1,1/przejazd, piwo tanie 4/1L, hostel 31/os/noc,