Nasza przygoda z samochodem skonczyla sie w Christchurchu. Stamtad w strone promu i stolicy kraju Wellington udalismy sie stopem. Zrobilo sie cieplej przestalo padac, kierowcy usmiechnieci, psy lizace czyli wszystko co w stopie najpiekniejsze.
Przed promem o 13 zdajemy sobie sprawe, ze srednio mamy gdzie sie podziac, desperackie proby z CS koncza sie niepowodzeniem. Rejs mija spokojnie z krotkimi przerwami na zamieszanie panujace w obozie Japonczykow, ktorzy ujrzeli delfiny.
W miescie ladujemy ok 17 i zaczyna sie ciag niesamowitych zdarzen. przechodzimy kolo kosciola a tam serwis dla miejscowych. dobra wchodzimy...... no nie taki diabel straszny:)jest ekipa mlodych ludzi z calego swiata, ktorzy w stolicy kraju pracuja, studiuja, sa wolontariuszami itp. jest tez swiecki misjonarz z Malezji, ktory w Polszy byl przez 6 lat:) zapraszaja nas na spotkanie: czyli ciastka, cola, kawa, herbata, pizza no i rozmowy religijno-towarzyskie(my z pelnymi ustami nie moglismy). Pada sakramentalne: 'gdzie spicie?' hehe no i ladujemy u Adriana kolesia z Austrii. Z poczatku planujemy zostac tylko 1 noc, ale miekkie lozkko, darmowy prysznic i lodowka pelna piwa robia swoje.
Z tego miejsca chcemy raz jeszcze bardzo podziekowac Adrianowi za goscine
DANKE SCHON (o z umlautem). nastepnym razem jak Cie wysla do Kazachstanu daj znac
KOSZTY: prom z Picton do Wellington 46$/os,