Tak sie zlozylo, ze na Swieta Wielkanocne dojechalismy do Melbourne. Z CS postanowilismy nie korzystac, wiec pierwsza noc spedzalismy na miejscowym boisku klubu pilkarskiego. Nastepny dzien (Niedziela) to pasmo szczesliwych zbiegow okolicznosci. Dorywamy polskiego ksiedza, ktory zabiera nas na polska msze. Jedno z nas zarliwie sie modli, drugiemu przeszkadza glod. I tu z pomoca przychodza Pani Ania i Pan Wlodek, ktorzy procz napelnienia zoladka, zapewniaja nam rowniez schronienie nad glowa na kolejne 2 noce. W tym miejscu nalezy dodac, ze trafilismy do prawdziwie polskiego domu: polski chleb (od piekarza Polaka), polska szynka (od australijskiej swini), polskie ogorki, polskie koledy itp. Naprawde nie sadzilismy, ze produkty z naszych marketow mozna kupic po drugiej stronie globu. Raz jeszcze stokrotne podziekowania dla naszych gospodarzy
W krotkich przerwach miedzyposilkowych postanowilismy sie troche ruszyc i rozejrzec po miescie. A ze od poczatku pobytu w Australii chcielismy zobaczyc na zywo mecz footballu australijskiego, Melbourne okazalo sie idealnym do tego miastem. Gdy na cala lige przypada 16 druzyn, 7 -w tym champion- pochodzi ze stolicy Victorii. Najwiekszy miejscowy stadion, mogacy pomiescic 80tysiecy kibicow, tym razem zapelnil sie w ok 50%. Nie wiemy czy to dobry wynik, czy to wina swiat, czy druzyn grajacych, malo co wogole wiedzielismy. To byl chaos panujacy na murawie:).
Niby jest to mieszanka rugby i pilki noznej...niby. 18 chlopa w kazdej druzynie biega za jajowata pilka, ktora mozna podawac rekami (mozna w przod) lub noga, o ile ktorys z przeciwnikow nie powali cie na ziemie. Boisko jest owalne, a bramki sa dwie, a nawet cztery:) Celem gry jest kopniecie pilki pomiedzy dwa wysokie slupki (gol za 6pk) lub nizsze (1pkt). Mecz trwa 4x30min czystego czasu gry, wiec ilosc goli znacznie rozni sie od sredniej pilkarskiej. Jak na jednorazowe doswiadczenie moze byc, jak na drugie - tylko w Australii.
A samo miasto takie inne, takie zywe, z wzorcowa komunikacja miejska i tourist info. Z niezliczona iloscia kawiarni, wiezowcow, kompow w miejsowej bibliotece . Procz tego darmowe galerie ze sztuka wspolczesna i abooryginalna (no troche kultury) i chodniki-sceny dla miejsowych artystow, malujacych sprayem, chodzacych na rekach, gloszacych smierc kapitalizmu itp. I jesli Adelaida byla multi, to tu bialy okazuje sie niezwyklym zjawiskiem. Tak, polubilismy to miasto
KOSZTY: bilet calodniowy na komunikacje miejska 10,60/os; niedzielny calodniowy 3,10/os; wstep na mecz 19,00/os