Nie zebysmy czytali co tam piszecie do nas na bloga ale dziwnym zbiegeim okolicznosci udalismy sie w pobliskie Barossa Valley(pobilismy rekord zyciowy stopa: 10h, 4 auta, 80 kilometrow), obszaru slynacego z produkcji win, z niezliczona liczba pol uprawnych, gdzie kazda winogrona wola: "Zerwij mnie i wrzuc do jednego z dwoch wiader a jak je napelnisz to zaladuj na traktor".
Sama praca bardzo przyjemna i w poronaniu do innej rolniczej pracy wykonywanej w Norwegii calkowicie inna. Placona za godzine, szef typowy rolnik zbieral rowna z nami, bez napiny, zadnych numerow forty eight, forty nine:) i sklad na polu calkowicie wyluzowany, Francuzi (hehe ci to sa brudasami dopiero:)) Niemcy, Belgowie, Anglicy, Chilijczyk:)
W Wielki Czwartek zbiory sie zakonczyly (bralismy w nich udzial tylko tydzien, inni spedzali po 2 miesiace) wiec trzeba bylo zwinac namiot, czek i znalezc przytulne miejsce na okres Swiat Wielkiejnocy.
P.S. szwy i material na naszych ubraniach prezentuja ostanio hustawke nastrojow wiec w wolnych chwilach otwieramy zaklad krawiecki
P.S. 2 Skladamy Wam wszystkim najlepsze zyczenia Wielkanoce.