Zakaz palenia, zakaz smiecenia, zakaz jazdy na rowerze, zakaz jedzenia, zakaz picia... serdecznie witamy w Singapurze. Pierwsze wrazenia? Malezja i Singapur scigaja sie kto zbuduje wiekszy i nowoczesniejszy terminal graniczny. Drugie wrazenia? Zza szyby autobusu podziwiamy 20-pietrowe bloki, trawniki, centra handlowe, bloki, trawniki. Docieramy do centrum, Little India. Hmmm... no nic specjalnego ;) podbieramy mape z pierwszego lepszego hotelu, robimy maly rekonesans i na wieczor zajmujemy nasza kanape. Tak, couch surfing zadzialal w najwazniejszym momencie.
Trzy dni spedzamy chodzac po miescie: Little India, naprade zywe i chinskie Chinatown, Raffle Town - siedziba biznesu (imponuje za dnia, a co dopiero noca). Znajdujemy troche skamienialego Chopina w Botanic Garden, chodzimy po falistym moscie - 40m nad ziemia...dobra wysokosc nie powala, ale most oryginalny.
Jeden dzien spedzamy na Sentosie - wyspie rozrywki w ciaglej rozbudowie. Takiej ilosci dzwigow, zurawi jeszcze nie widzielismy. Nas na wyspe zwabily 3 atrakcje. Oceanarium - Underwater World - najwieksze w jakim bylismy, a w wielu NIE bylismy, ale te plaszczki, rekiny, zolwie, meduzy, osmiornice, ryby i te...nie przypominajace niczego organizmy. A wszystko do podziwiania z podwodnego tunelu.
Druga atrakcja, jednoczesnie polaczona wspolnym biletem z oceanarium to Dolphin Lagoon i pokaz przeroznych sztuczek. Zapewne wiele ryb zostalo strawionych zanim oddaly pierwsze publiczne skoki. NIe zabraklo rowniez tanczenia, machania, krecenia hoola-hoopem, rozwiazywania calek, itp.
I ostatnia atrakcja, ktora miala byc punktem glownym wypawy to wizyta w wiosce zeglarskiej www.volvooceanrace.com, ktora od 8-18 stycznia gosci najlepszych zeglarzy swiata (nie liczac tych Kiwi, co pracuja teraz dla Szwajcarow :)) Volvo sie postaralo. Bylo kino z filmowymi relacjami z tej i poprzednich edycji, symulator przechylow i walki z falami (darmowy pryznic), basen z woofballem (gumowa dmuchana kula rzucona na wode a ty utrzymujesz rownowage, zaparowane scianki sa znakiem dla organizatora, ze brakuje ci tlenu i masz ochote na zmiane) i najlepsza - zabawa w mlynkowego. Tu licza sie tylko miesnie i szybkosc z jaka wciagasz zagiel na maszt. Jako, ze byly dwa stanowiska postanowilismy rywalizowac. Dotychczasowa glowa rodzina od teraz spi obok lozka i nosi kosmetyczke nowej glowie rodziny - nie warto bylo odwiedzac tego portu.
Suche fakty: jezyk urzedowy angielski, choc 70% mieszkancow to Chinczycy, 3 linie metra, gesta siec autobusowa, spoleczenstwo zabiegane - wielu uprawia joging, nowoczesne - posiadaja przenosne urzadzenia pelniace funkcje telefonu, walkmana i video. Wszystko sterowane palcem z sila rozbijania kokosu. Zdecydowanie duzo czasu poswiecaja pracy, choc jak na warunki azjatyckie szczegolnie sie nie wyrozniaja. Zmieniaja sie tylko proporcje: auta zastepuja skutery, restauracje - streetfoody, asfalt - ziemie. Blizej poznalismy tylko jednego Singapurczyka, przez te nocne rozmowy spalismy po 6 godzin ;) Poczciwy typ.
KOSZTY: 1US $ = 1,5S $
public bus z Johor Baru do Singapuru: 1S$/os.; calodniowy bilet turystyczny na przejzdy komunikacja: 8S$/os.; oceanarium: 22,9S$/os.; wjazd na Sentose: 3S$/os.; jedzenie albo w marketach albo w osiedlowych coffeeshopach ok 2,5S$/porcje