Ruszylismy z Prachuap w poszukiwaniu bialych plaz, lazurowej wody, palm, a przede wszystkim spokoju. I tak trafilismy do Phuketu:) Zostanie w ktoryms z resortow nad plaza z czysto finansowych wzgledow bylo dla nas niemozliwe. Pozostalo wiec miasto i motorbike. W 1 dzien objechalismy co uwazalismy za sluszne i nabralismy jzu calkowitego przekonania, ze miejsca tu nie zagrzejemy.
Postanowilismy sie przeniesc w prowincje Krabi-dla tzw akytwnego turysty. Padlo na wyspe Ton Sai - raj wspinaczkowy. Tak bez lin, karabinkow i naszymi powigilijnymi sylwetkami srednio tam pasowalismy, ale miejsce otoczone przez wapienne skaly i w jakims stopniu dzungle sprawilo ze to tu chcielismy spedzic sylwka. Dni (2) uplywaly nam na spacerach plaza, ktora w kazdej godzinie miala inna powierzchnie (ohoho przyplywy i odplywy) i ogladaniu tych alpinistycznych wygibasow- glowa w dol tez da sie wspinac. Swoja droga szczegolny szacunek dla tych ludzi,bo loja te scianki caly dzien, zero lansu zbednego gadania neizdrowego trybu zycia:) Po prostu loja!
Az w koncu przyszedl sylwester no i obowiazek dobrej zabawy. hmm no to poszlismy do ktoregos z wielu 'rasta' barow przy plazy, wylozylismy sie wygodnie na piasku, wlalismy w siebie nasze ulubione buckety (tu tak nei smakowaly bo byly 3 razy drozsze), potanczylismy, poplywalismy w morzu razem z innymi golasami i tak niespodziewanie nastal rok 2009. no i z innymi golasami poszlismy spac. Jaki Nowy Rok taki caly rok.
KOSZTY: noclegi : Phuket 180/2os, Ton Sai 300 za bungalowa(jakims cudem go wyszarpalismy, ceny nie schodzily ponizej 500, a wolne bungalowy mieli za >800), przejazdy Phuket-Krabi 110/os, Krabi -Ao Nang 60/os, lodz Ao Nang - Ton Sai 80/os, z Krabi do Hat Yai dojechalismy stopem, motorbike 150/dzien, jedzenie i picie: w Phukecie normlanie ceny tajlandzkie, ale na Ton Sai wszystko conajmniej 100% drozsze.