Z Phnom Penh ruszylismy na poludnie do Phnom Tamao gdzie miesci sie "Wildlife Sanctuary"- zbior zwierzakow przechwyconych podczas przemytu lub rannych wskutek dzialania czlowieka, i tam tez przywracane sa do zycia. Jednym slowem ni mniej ni wiecej tylko zwykle ZOO. Tam tez pierwszy raz na tym wyjezdzie w ruch ida nasze kciuki i jeszcze tego samego dnia ladujemy w Kampot. Pojecie autostopu w naszym wypadku jest tu nie na miejscu poniewaz jestesmy jeszcze za malo zdeterminowani i za kazda podwozke placimy, co zreszta u nich jest normalne. wszystko zalezy kto sie zatrzyma. jak ciezarowa to placimy grosze (faktycznie raz za friko sie nawet udao), ale jak busik z miejscowymi to juz sie musimy targowac. oni placa 2$ to my 1,5 wow niezle nie? ale w perspektywie dluzszego wyjazdu moze wlasnie to pol dolca uratuje nam zycie. W podobny sposob dostajemty sie juz do Sihanou Villa.
Jako ze jedyny kontakt w moim zyciu z tropikami to byl "Zar tropikow"(czy ktos to wogle pamieta?:)) uznaje ze jest spoko. slonce, plaza, jakies bungalowy i woda nawet nie za ciepla. Spimy w jakiejs budzie (nie to nie ta na zdjeciach:))za smieszne pieniadze, a ze prowadzi to Angol to dokladamy mu do biznesu kupujac driny i piwa. Generalnie zasada jest tu taka ze im dalej od centrum tym spokojniej, spanie tansze ale zarcie masakrycznie drogie. My wybieramy opcje posrodku i z buta do centrum 50 min;] oczywiscie rower znowu jest naszym najlepszym przyjacielem.
W wiosce dziala tez cala jedna "marina" haha marina 3 katamarany 1 laser i 5 kajakow a na dodatek okazuje sie ze jest jeszcze pora deszczowa i nic nie wypozyczaja.
Nie wiem czy jest tu mniej turystow bo nigdzie indziej nie bylismy(no w Miedzywodziu w pazdzierniku jest chyba mniej), ale wlasnie zamierzamy to sprawdzic. Ruszamy do Wietnamu.
Koszty:
Wstep do Wildlife Sanctuary 5$/os, Przejazdy ile wytargujecie, spanie Kampot 6$/2os, Sihanouvilla 2$/2os, Wyzywienie: sihanouville jest o ok 30% drozsze od reszty zwiedzanych przez nas miejscowosci.