Niesamowicie mało turystów. Spotykamy te same kampery, z namiotem to chyba tylko my. Z zebranych informacji wynika że w całej Albanii jest 6 kempingów. Na samej rivierze miało ich być więcej, ale albo jeszcze czekają na otwarcie sezonu, albo zostały polikwidowane. Chcieliśmy się zatrzymać w Borsh, ale ani plaże nie zachwyciły, ani nie było gdzie. Musimy jechać do Ksamil, który polecali poznani wcześniej ludzie bo okazuje się jedynym wyborem. Zresztą nei ma czego żałować. Właściciele pomocni, plaże bez śmieci i pogoda nareszcie wakacyjna. Zażywamy kąpieli słonecznych i w morzu Jońskim, które mimo tempertatury Bałtyku w sezonie jest zwyczajnie zimne. Kwestia nastawienia. Marta ma wreszcie 1,5 dnia wakacji.
Kolej na Butrinti- antyczne ruiny miasta zbudowanego przez Greków. Powiększone przez Rzymian, zmodyfikowane przez Chrześcijan, rozbudowane i przemienione przez Wenecjan na twierdzę i utrzymane w takim charakterze aż do upadku Ali Paszy z Tepeleny. 2500lat ciagłych adapatacji do własnych celów, miks stylów. Obszar sukcesywnie odzyskujący pierwotny wygląd i powiększany o nowo odnalezione ruiny.
Na kempingu wypytujemy o owoce morza. Sasiedzi pracują na farmie małż więc kupujemy 1kg. Przygotowujemy w tradycyjny albański sposób i dokupujemy kolejne 3kg na następne dni