Oglądamy kanion Pivy i łapiemy kapcia w tylnym kole. Wyciągamy bety z wozu, zapasowe koło, lewarek. Klucz? Kto by sprawdzał takie detale przed wyjazdem. No to czekamy.
Zatoczkę obok słyszymy głosy. Stary golf na bośniackich blachach. Klucz pasuje, ale znowu krótsze śruby potrzebne. Stare nakrętki znakomicie niwelują luz i na dwóch śrubach dojeżdzamy do wulkanizacji. Opony nie da się uratować więc trzeba kupić nową.
Niedaleko Niksić zatrzymujemy się w barze, sprytnie zakamuflowanym pośród sterty starych opon. Wchodzę- piwo od szefa zakładu. Kupujemy oponę, śruby, oglądamy Djokovica, którego rodzice pochodzą z okolic Niksić, więc powód do dumy jest. Dodatkowo trafiamy akurat w dniu święta narodowego- Dnia Niepodległości wieć od polityki nie uciekniemy. Serbia- Czarnogóra: same same but different. Pamiątkowa fotka,
-Brat?
-Brat.
-Chwala Wam.
Dalej Kotor: fiord, twierdza, centrum turystyczne, marina. Budva podobnie, kepmping, lody, burek (ciasto podobne do francuskiego, nadziewane szpinakiem, serem lub mięsem), bar ze striptizem na świeżym powietrzu przy 20stopniach Celcjusza i porwistym wietrze.