Zaczynamy zalowac nieodrobionych zadan domowych z angielskiego. Trafilismy do kraju kangura, misia koali, krokodyla i rekinow, a mimo wszystko w Polsce kojarzonego z Austria (parafrazujac KMN:)).
Na lotnisku zjawilismy sie z e-visa zalatwiana gdzies na trasie (koszt 0zl), gdy wydawalo sie ze kontrola przejdzie plynnie ostatnim rzutem na tasme upomnial sie o nas urzad emigracyjny. Seria pytan: Bilet powrotny? Brak; Zawod w Polsce: bezrobotny; Jak dlugo chcecie zostac w Australii? 90 dni na tyle wiza pozwala; hmmm no to witajcie w Au, zyczymy milego pobytu:)(warto wiedziec na czym sie stoi)
Z lotniska zostalismy odebrani przez dawno nie widziana rodzine i sie zaczelo. Ciezko nam powiedziec cos o okolicy bo ciagle jemy, kapiemy sie, spimy. gdizes tam na wycieczki nas zabieraja ale i tak konczy sie w knajpach. niezle musimy sie nagimnastykoac zeby zrobic cos po swojemu.
Tydzien juz prawie minal, dalej nei weimy co z soba zrobic ale zapasy jedzenia ciagle gromadzimy.
KOSZTY
procz biletu lotniczego, ktorego ksozt jest zmienny w Au nei wydalismy ani dolca, a ktos mowil ze to SE Asia jest tania:)