To juz 14 dni wspolnego zeglowania oraz braku aktulizacji na naszym blogu, dlatego winnismy wam uzupelnienie. Zaciagnelismy sie we Fremantle, gdzie bylismy na "zorganizowanej wycieczce" z ujkami i ciotkami. Niezle sie naplodzilismy, zeby pozostawili nam 5 minut wolnego i podrzucili do miejscowej mariny. Tam zagadalismy, ze szukamy lajby, ze niezle z nas wilki morskie - czyli dobrze gotujemy. W odpowiedzi: "marina jest tylko dla czlonkow, czytaj weekendowe wypady i brak tu wizytorow". Nie zdazylismy sie porzadnie rozczarowac, a w plecy klepie nas siwy Bob: "czesc, jestem siwy Bob, plyne dookola Australii i chetnie skosztuje polskiego jadla". No i tak ruszylismy.
Jesli czytacie jego bloga, to wiecie, ze spora czesc trasy motozeglujemy, jesli tak jak my - malo co rozumiecie z jego wypocin - oto nasza wersja wydarzen:
Zeglujemy codziennie od 7-19, potem szukamy miejsca na kotwice, gotujemy obiadokolacje, idziemy spac i z rana ruszamy dalej. Tylko 2 razy w jednym miejscu pozostalismy dluzej, to ze wzgledu na pogode (wiatr). Raz wykazalismy sie brakiem cierpliwosci i wiary w umiejetnosci meteorologow, wiec w nagrode przyszlo nam zmierzyc sie z 2 metrowymi falami i wiatrem do 35 wezlow uderzajacymi nas w dziob. Calosc miala miejsce w czasie jedynego (jak dotad) calodobowego przebiegu, wiec solidarnie (we dwojke) wisielismy z glowami poza burta. Bob w tym czasie obgryzal paznokcie.
Ale dla rownowagi byly tez dni (dobra jeden), gdzie fale 2 metrowe i wiatr pchaly nas w zadki;) Na samym grocie cisnelismy chwilowo 10,5wezla, a srednia za dzien to ponad 7kt, a osiagnieta tylko pod zaglami.
A tak w ogole jest to dla nas zupelnie inne plywnie:auto pilot, GPS-y, 2 zwroty na dzien, dzialajace kabestany... Towarzysza nam klify, biale plaze, fruwajace ryby, plaszczki i delfiny. Szczegolnie te ostatnie upodobaly sobie naszego Capricorna i co jakis czas racza nas swoimi gupkowatymi zabawami, np. podgryzanie sie w ogony. A naukowcy mowia, ze to inteligentne stworzenia:)
Teraz siedzimy w porcie w Esperance, zabieramy dwoch nowych zalogantow, czkamy na dobre wiatry i szykujemy sie do kolejnego rejsu. Dalej dalej lodko Gadgeta na Zachod:)